Zapuściłam trochę bloga, głównie z powodu intensywnego studiowania - 2óch sesji, a w tym tygodniu nadmiaru zajęć. Wypoczynek też musiał być, z dala od komputera, na nartach w białym puchu :)Niestety 5 dni szybko minęło. I mamy powrót do rzeczywistości. Zima w mieście jest zdecydowanie mniej przyjemna niż w górach, z wiadomych względów. Z białego śniegu, robi się ciapa o niezidentyfikowanym kolorze, nad głową czają się ostre sople i nawisy śnieżne, a do tego z nieba pada ni to deszcz ni śnieg, który zawsze utoruje sobie ścieżkę między szalikiem i kurtka, powodując drgawki na całym ciele.
Byłoby miło, gdyby można było obserwować to wszystko z okna ciepłego mieszkania. Niestety większość dni w tygodniu muszę się przemieszczać z jednego końca miasta na drugi, wieloma środkami komunikacji, co czyni zimę jeszcze bardziej uciążliwą.
Teraz dobre wieści: udało mi się ukorzenić gałązkę figowca (pozostałą po przycinaniu), wyhodować 3 malutkie figowce z nasion, 5 tunbergii i karczochy fioletowe(na razie nie przekraczają wysokością 4 cm).
Niestety w tej chwili nie mogę ich sfotografować, gdyż wszystkie baterie do aparatu mam rozładowane (3 komplety...) i w tej chwili się ładują. Może jutro uda mi się zamieścić zdjęcia maluchów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz